Nawet krowa nie karmi tak długo

sobota 14 marca 2015
  • Karmienie piersią jest najbardziej naturalnym, niosącym ze sobą duże korzyści, sposobem żywienia niemowląt (fot. foter.com)
    Karmienie piersią jest najbardziej naturalnym, niosącym ze sobą duże korzyści, sposobem żywienia niemowląt (fot. foter.com)
„Mogłaby pani już odstawiać dziecko od piersi, bo spadnie pani odporność” - usłyszałam od ginekologa. Tymczasem mam świetne wyniki badań, a pediatra chwali, że karmię piersią, choć syn skończył już rok. Dlaczego karmienie niemowlęcia jest uważane za najlepszą z możliwych opcji, a starszego dziecka - to już, zdaniem wielu - fanaberia?

Współczesne standardy mówią, że dziecko powinno być, w miarę możliwości, karmione przez sześć pierwszych miesięcy życia wyłącznie piersią. Później, gdy jego dieta jest stopniowo rozszerzana, nie musi jednak wcale przechodzić na mleko modyfikowane. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uważa, że picie bogatego w substancje odżywcze i przeciwciała mleka matki jest korzystne nawet powyżej drugiego roku życia.
Karmię piersią już piętnaście miesięcy i póki co - nie planuję kończyć. Znam wiele mam, których dzieci w ogóle nie poznały smaku mleka modyfikowanego. Choć matki te uważają ten fakt za sukces, otoczenie często traktuje je jednak jak dziwaczki. „Po co tyle czasu się poświęcać?” - i mnie zdarzyło się słyszeć to pytanie od osób, które nie dadzą się przekonać, że dla mnie to po prostu bliskość z dzieckiem, a nie poświęcenie. Starsze dziecko nie pije mleka tak często, jak noworodek, więc poza domem nie muszę gorączkowo szukać kącika do karmienia. Wychodząc zabieram po prostu dla dziecka niemleczną przekąskę. Za weekendowymi drinkami nie tęsknię (przy większej okazji, gdy wypada wznieść toast, mogę wcześniej ociągnąć mleko na zapas). Wierzę, że karmienie piersią jest dla mojego syna najzdrowsze, choć rozumiem mamy, które przeszły na butelkę. Dla mnie przystawianie do piersi jest jednak wygodniejsze. Nie wymaga wcześniejszego przygotowywania mieszkanki, mycia butelek czy chodzenia do apteki po preparat mlekozastępczy. Mój syn musiałby go pić zamiast mleka modyfikowanego, bo jest uczulony na białko krowie. Właśnie dlatego pediatra namawia, bym karmiła piersią jak najdłużej.
Inaczej ginekolog, który stwierdził, że tak długie karmienie to już właściwie „tylko zabawa”, a mój organizm straci odporność i będę częściej łapać infekcje. Tymczasem wyniki badań mam świetne, nie mam anemii, dobrze się odżywiam i jestem aktywna, a ostatnio przeziębiona byłam w ciąży. Zastanawiam się, po co w takim wypadku dmuchać na zimne. Niestety, od wielu długo karmiących mam wiem, że także one namawiane były przez lekarzy, by „w końcu” odstawiły dziecko od piersi. Na forach internetowych nie brak historii, jak ta opisana przez mamę ponad półrocznego malca, która od lekarza usłyszała, że „nawet krowa nie karmi tak długo”.
Najczęściej lekarze namawiają do odstawienia dziecka, gdy matka łapie infekcję, a oni nie chcą szukać alternatywy dla antybiotyku, który wciąż przez wielu uważany jest za lek-cud. Popularne są też mity, że mleko matki po roku karmienia staje się mniej wartościowe, a karmienie to fanaberia matki, uzależnionej od tej czynności psychicznie. Od mam, które w karmieniu miały dłuższy staż, niż ja dotychczas, wiem jednak, że nie ma się co takim gadaniem przejmować. Ich dzieci rozwijały się świetnie, a powyżej drugiego, maksymalnie trzeciego roku życia ssały pierś coraz rzadziej, aż w końcu same z niej rezygnowały. I po kłopocie.

Jakie są wasze doświadczenia w tym temacie? Jak długo karmiłyście piersią? Czy łatwo było z tego zrezygnować? Piszcie w komentarzach lub na adres: redakcja@silesiadzieci.pl. Dane czytelników pozostają wyłącznie do wiadomości redakcji.

Kategoria: Felietony