Strach gorszy niż lewatywa

wtorek 7 stycznia 2014
  • Lewatywy, jak ognia, boją się przyszłe mamy (fot. sxc.hu)
    Lewatywy, jak ognia, boją się przyszłe mamy (fot. sxc.hu)
Poród to jeden z momentów w życiu, którego my, kobiety boimy się najbardziej. Mamy prawo obawiać się bólu i wysiłku, ale po co dodatkowo demonizować sprawy, które wcale takie upiorne nie są?

Poród to proces fizjologiczny i wszelkie nieuzasadnione medycznie interwencje w jego przebieg powinny zostać zaniechane - taki trend lansowany jest ostatnio na świecie. Także w Polsce kobiety od pewnego czasu, zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Zdrowia, są zachęcane do opracowywania planu porodu, w którym zastrzec mogą m.in., czy zgadzają się, by w szpitalu wykonano im lewatywę, ogolono i nacięto krocze, założono do żyły wenflon albo podano znieczulenie. Bardzo dobrze, że personel medyczny zaczął liczyć się z naszym zdaniem, ale zauważyłam, że wiele ciężarnych, zamiast cieszyć się z możliwości wyboru, czuje presję, by nie zgadzać się na nic, w myśl zasady, że naturalny poród powinien pozostać takim w stu procentach. Panie, które w trakcie porodu zmienią zdanie i np. poproszą o znieczulenie, czują się niejednokrotnie winne, że nie podołały wyzwaniu. Inne, które prosiły np. o ochronę krocza, a mimo to zostały nacięte, mają żal do lekarza, że nie uwzględnił ich oczekiwań, choć brak interwencji mógłby spowodować o wiele poważniejsze konsekwencje dla zdrowia ich lub dziecka. Z lektury forów internetowych i rozmów ze znajomymi ciężarnymi wiem, że paniczny lęk wielu kobiet budzą nawet drobne zabiegi, jak lewatywa czy założenie wenflonu. Nie są one może najprzyjemniejsze, ale przecież nie bolą, a mogą poprawić komfort porodu. Dzięki nim unikniemy krępujących sytuacji w trakcie parcia czy nerwów, związanych z wkłuwaniem się w żyłę podczas akcji porodowej (by podać nawet nie oksytocynę, której wiele pań sobie nie życzy, ale choćby wzmacniającą organizm glukozę).

Nie chcę być źle zrozumiana: jestem przeciw rutynie i rutynowym zabiegom nieuwzględniających ich sytuacji medycznej i indywidualnych oczekiwań pacjentek. Tak samo nie zgadzam się jednak na rutynowe obawianie się wszystkiego, co proponują lekarze. Czasem warto zaufać im, a nie tym, którzy nas straszą. Nie po to dostałyśmy prawo wyboru, by ulegać ich podszeptom i modzie, lecz po to, by naprawdę wsłuchać się własne potrzeby i wybrać samodzielnie.

Kategoria: Felietony