Przyszłe mamy, ostrożnie z internetem

wtorek 30 lipca 2013
  • Fora przyszłych mam to nienajlepsze źródło fachowych informacji (fot. Łukasz Adamczyk)
    Fora przyszłych mam to nienajlepsze źródło fachowych informacji (fot. Łukasz Adamczyk)
Dwie kreski na teście, wizyta u lekarza. To już pewne. Jestem w ciąży. Wielka radość, a potem gorączkowe szukanie porad, jak postępować, by już od pierwszych dni zapewnić dziecku jak najlepszy rozwój. Jak to dobrze, że wszystkie informacje mam na kliknięcie myszką - pomyślałam. I szybko pożałowałam.

Odkąd dowiedziałam się, że jestem w ciąży, w mojej głowie co chwila kiełkowało nowe pytanie. Tylko promil tych pytań zdołałam zadać lekarzowi, bo ledwie wyszłam z gabinetu, pojawiło się kilkanaście kolejnych. Zgodnie z dotychczasowym zwyczajem, szybko włączyłam komputer. Dotąd doktor Google zawsze mnie uspokajał i rozwiewał wszystkie wątpliwości.
Zaczęłam buszować po forach dla przyszłych mam. W końcu kto doradzi mi lepiej niż inna ciężarna? Słyszałam od lekarza, że w ciąży należy unikać niektórych pokarmów, np. serów pleśniowych, bo znajdują się w nich niebezpieczne dla dziecka bakterie. Nie ma problemu, będę jadać inne sery. „Byle nie mozzarellę, fetę, oscypek” - przestrzegła jedna z internautek, strasząc listeriozą, salmonellą i toksoplazmozą. W internecie osób popierających to twierdzenie jest mnóstwo. W końcu trafiam na głos rozsądku „Chodzi o to, żeby nie jeść produktów z niepasteryzowanego mleka, których w Polsce i tak nie wolno produkować. Groźna może być oryginalna grecka feta, ale nie polska podróbka. Podejrzane są jedynie oscypki i inne sery sprzedawane przez górali na straganie, co do których nie ma pewności, jak powstały” - wyjaśnia jedna z internautek. Ale mnie smak już się popsuł, dziś na kolację zjem jednak wędlinę. Wiem, że nie wolno mi jeść surowego mięsa, np.  pod postacią kiełbasy salami czy szynki parmeńskiej. Internautki przestrzegają jednak przed wędlinami mocno wędzonymi, które zawierają substancje rakotwórcze i wieprzowiną, która jest tłusta. „Wybierz drób” - radzą. W porządku, mam akurat szynkę z kurczaka. „Kurczaka jadam im rzadziej, tym lepiej i wam radzę to samo. W hodowlach są faszerowane hormonami. Bezpieczniejszy indyk. A w ogóle, jedzcie dużo ryb” - podpowiada inna przyszła mama. O rybach dowiaduję się, że są źródłem cennych witamin, minerałów i kwasów omega3, wspomagających rozwój mózgu i układu nerwowego dziecka i najlepiej jeść ich jak najwięcej. Ale, oczywiście, i w tej sprawie trzeba być czujnym. Ryby ze słodkowodnych hodowli, karmione paszą, mają mało kwasów omega3. Z kolei ryby morskie zawierają ich dużo, ale przy okazji gromadzą metale ciężkie (jak rtęć) i dioksyny ze skażonych wód. Lepiej zrezygnować z ryb drapieżnych, żyjących dłużej, jak tuńczyk czy halibut, które gromadzą więcej skażeń. Bezpieczniejsze są niewielkie śledzie, sardynki i makrele. Ale, broń Boże, nie wędzone (ach, ten rak!) i nie surowe. Odpadają zatem wszystkie rodzaje śledzi w oleju, śmietanie czy marynowane, które, jak wiadomo, są wkładane do słoików na surowo. Ciekawe, co na to te wszystkie kobiety, które, zgodnie z popularnym stereotypem, zagryzają śledzie czekoladą, ledwie dowiedzą się o ciąży? „Pójdę chyba spać bez kolacji” - zdenerwowałam się.
Ale zaraz trafiłam na uwagę, że w ciąży trzeba jeść regularnie, a poza tym denerwować się absolutnie nie wolno. „A czy wolno korzystać z internetu?” - zapytałam doktora Googla, zaczynając rozumieć, że zamiast rzetelnej wiedzy, w sieci znajdę głównie powody do zamartwiania się. „Nie, bo komputery emitują szkodliwe promieniowanie elektromagnetyczne” - odpowiedziała tonem eksperta jedna z interneutek, chwaląc się, że znalazła chłodzącą podstawkę pod laptopa, która chroni przed zagrożeniem. Ja jednak wyłączyłam komputer i sięgnęłam po fachową książkę. Jeśli włączam internet, to tylko w poszukiwaniu rozrywki. I wiecie co? Czuję się lepiej.

Tagi: 
Kategoria: Felietony