Tatusiowie na urlopy. Mamy, nie bądźcie egoistkami

sobota 22 lutego 2014
  • Wciąż niewielu ojców wykorzystuje, przysługujący im, urlop tacierzyński (fot. sxc.hu)
    Wciąż niewielu ojców wykorzystuje, przysługujący im, urlop tacierzyński (fot. sxc.hu)
Mój mąż wrócił do pracy po dwóch miesiącach spędzonych w domu ze mną i z naszym nowonarodzonym synem. To były wspaniałe dni, więc już za nimi tęsknimy, a mąż niecierpliwie czeka na swoją połowę urlopu rodzicielskiego. A ludzie się dziwią.

Dwa miesiące upłynęły nam na obserwowaniu, jak nasz synek zmienia się w oczach, wspólnych spacerach i przytulankach. Nasza rodzina mogła być razem w domu tak długo, bo mąż, oprócz dwóch tygodni urlopu ojcowskiego, wykorzystał także urlop wypoczynkowy, który oszczędzał na tę okoliczność, odkąd dowiedział się, że jestem w ciąży. Dodatkowo lekarz ze szpitala, w którym miałam cesarkę, wypisał mu dwa tygodnie opieki nad dzieckiem, stwierdzając, że po zabiegu nie będę w stanie samodzielnie opiekować się synem. Wielu lekarzy wypisuje takie zwolnienia także ojcom dzieci urodzonych siłami natury, bo kobieta w połogu często potrzebuje pomocy męża.
Nie każdy tata chce jednak zwolnienie przyjąć, tak jak nie każdy decyduje się wykorzystać urlop ojcowski. W pierwszym półroczu zeszłego roku w całym kraju z takiego urlopu skorzystało tylko 14 tys. tatusiów z około 50 tys. uprawnionych. Dlaczego panowie rezygnują z chwil spędzonych z dzieckiem i obserwowania jego pierwszych uśmiechów? Wielu nie ma wyjścia. Choć prawo jest po ich stronie, niektórzy szefowie nie patrzą życzliwie na pracowników, którzy biorą wolne na dziecko. Są też mężczyźni, którzy w rzeczywistości zarabiają więcej, niż zapisano w ich umowach i nie chcą stracić dodatkowych pieniędzy, wypłacanych „na czarno”, tak potrzebnych powiększonej rodzinie. Jednak nie brak ojców, którymi kieruje zwykły pracoholizm lub przekonanie, że zajmowanie się niemowlęciem to babska sprawa. Tacy panowie nie zdają sobie sprawy, że okradają siebie i dziecko ze wspólnych chwil, których już nie odzyskają.
Od pewnego czasu, oprócz urlopu ojcowskiego, mężczyzna może wziąć też część urlopu rodzicielskiego, który wcześniej przysługiwał tylko kobietom. Mama musi wykorzystać 14 tygodni, pozostałymi 32 może podzielić się z mężem, a nawet oddać mu je w całości. My zdecydowaliśmy, że podzielimy się pół na pół. Wiele moich znajomych reaguje zdziwieniem. „Masz ambitnego męża”, „Odważny ten twój facet” - zdarzyło mi się usłyszeć od rówieśniczek, które - wydawało mi się - nie powinny dziwić się równouprawnieniu. Co ciekawe, żadna z nich nie uznała za ambitną i odważną  kobiety, która wykorzystuje cały urlop sama. Przekonywały mnie jednak, że takie rozwiązanie jest wygodne: „Zrezygnujesz z tylu miesięcy wolnego? Nie wolisz posiedzieć w domu, odpocząć od pracy?” - nie dowierzały.
Nie. Widząc, jak mój mąż był szczęśliwy na urlopie ojcowskim, wolę, by miał taką samą jak ja możliwość nacieszenia się czasem spędzonym ze swoim dzieckiem. A dziecko - czasem z tatusiem.

Kategoria: Felietony