Jeśli karmisz, nie musisz pościć
Odkąd urodziłam dziecko, wciąż słyszę rady na temat tego, co powinnam jeść, a właściwie - czego jeść nie powinnam. Udzielają mi ich znajome, które z jednej strony twierdzą, że matka karmiąca powinna jeść pełnowartościowe posiłki, ale z drugiej zakazałyby mi najchętniej wszystkiego, od kotletów, poprzez zupę pieczarkową, aż po większość owoców (bo wzdymające albo uczulające), ogórki konserwowe (bo z octem), a nawet herbatniki (bo z cukrem). Jedna z moich koleżanek, która karmiąc, przez ponad pół roku gotowała dla siebie inny obiad, niż dla reszty domowników, nazwała mnie egoistką, gdy dowiedziała się, że tydzień po wyjściu ze szpitala, zjadłam schabowego. Tymczasem mój syn ma już trzy miesiące, a ja prawie od początku jem to, co przed zajściem w ciążę. No, może poza fasolką po bretońsku, bigosem i zasmażaną kapustą. No i, oczywiście, fast foodami, zupami z proszku oraz kolorowymi napojami z dużą ilością konserwantów, których i tak zawsze unikałam. A mały przybiera na wadze świetnie, nie ulewa, nigdy nie miał objawów uczulenia, a kolki dostał raz, po zjedzeniu przeze mnie duszonej papryki, którą od razu dopisałam do swojej listy potraw zakazanych. Ktoś może powie, że mam szczęście, że syn taki odporny, ale moja siostra robiła identycznie i jej dziecku też nic nigdy nie dolegało. To, moim zdaniem rozsądne podejście - rezygnować tylko z tego, co faktycznie dziecku szkodzi. Skonsultowałam moją teorię z lekarką i ona też uważa, że tak jest najlepiej, a konieczność utrzymywania ścisłej diety przez karmiącą matkę zdrowego dziecka to mit. „W dodatku szkodliwy, bo składniki odżywcze dostarczane organizmowi są w pierwszej kolejności wykorzystywane do produkcji pokarmu. Jeśli w diecie brakuje jakichś składników, są "wysysane" z organizmu matki. Później wiele karmiących czuje się słabo, cierpi na zaparcia, ma ziemistą cerę, a nawet anemię” - powiedziała mi pani doktor.
Zauważyła też, że ścisłe przestrzeganie diety przez karmiące, to specjalność „matek Polek”. Zagranicą, np. w Wielkiej Brytanii, większość pań nie zmienia po porodzie nawyków żywieniowych, a ich dzieci w ogóle na tym nie cierpią.