Lodziarnia i śmierdzący problem

niedziela 4 sierpnia 2013
  • Dzieci lubią nam robić "niespodzianki" w dziwnych miejscach (fot. sxc.hu)
    Dzieci lubią nam robić "niespodzianki" w dziwnych miejscach (fot. sxc.hu)
Lodziarnia przy deptaku w Wiśle. Mnóstwo ludzi. Nic dziwnego, bo upalny dzień - każdy ma ochotę na loda lub chłodny koktajl. Ja z rodzinką też. Zamówiliśmy zimne słodkości i usiedliśmy przy stoliku. Synek zjadł, napił się, ale wciąż był marudny. Powód? Pełna pielucha. Nie wiedziałam, że znalezienie miejsca, aby go przewinąć, to tak duży problem.

Rzeczywiście, w pieluszce był duuży i śmierdzący problem. No i teraz konsternacja: gdzie go przewinąć? Oczywiście w kawiarni dziecku zmieniać pieluchy nie będę - nie zrobię tego ludziom z sąsiednich stolików. Gdybym miała gondolę mogłabym odjechać dalej, wyłożyć pieluchą tetrową  i przewinąć małego, ale, z racji tego, że podróżowaliśmy tego dnia samochodem do stelaża wózka wpięty był fotelik samochodowy na którym za Chiny Ludowe nie da się przeprowadzić takiej operacji. Łazienka! Wpadł mi do głowy pomysł, ale mąż, który parę minut wcześniej z niej korzystał, odradził mi go ze względu na niewielkie jej gabaryty. Dojrzałam w oddali ławkę: - No, to jesteśmy w domu, położę synka na ławce i bez trudu przebiorę. Kiedy już prawie przy niej byłam, ubiegli mnie starsi państwo. Wyjście było jedno: samochód. Udałam się w stronę parkingu, przewinęłam małego w aucie i wróciłam do…niestety, już roztopionych lodów...

Czy zdarzyło Wam się coś podobnego? Jakie rozwiązanie Wam się nasuwa w takiej sytuacji? Czy znacie jakieś fajne kawiarnie lub restauracje, w których znajdują się przewijaki dla dzieci?

Piszcie na redakcja@silesiadzieci.pl

 

Kategoria: Felietony