Słodka, śląska tradycja
Tytą wypełnioną słodyczami obdarowywany jest od lat każdy świeżo upieczony uczeń śląskiej szkoły. Ta tradycja przywędrowała do nas pod koniec XIX wieku z Niemiec, a tam, podobnie jak w pozostałej części Europy, panowała wówczas fascynacja kulturą antyku. Tyta nawiązuje do mitologii greckiej: mały bóg Zeus wychowywał się pod okiem kozy Amaltei, kiedy zwierzę ułamało róg, mały Zeus wziął go do ręki i pobłogosławił. Odtąd napełniał się on wszystkim czego zapragnął jego właściciel. Róg obfitości świadczy o dostatku i dobrobycie.
Pełna maszketów
Słowo tytka, zaś, w gwarze śląskiej, oznacza papierową torebkę, np. cukierków. Tyta szkolna była zawsze słusznych rozmiarów (czasem była nawet wielkości pierwszoklasisty), wykonana z tektury i kolorowo pomalowana, w środku koniecznie musiały znaleźć się różnego rodzaju „maszkety", takie jak: czekoladki, ciasteczka, batoniki, cukierki. Dziś nie problem o tego typu produkty, natomiast w czasach PRL-u zdobycie tego rodzaju słodkości było prawdziwym wyzwaniem, któremu jednak potrafiły sprostać nawet najuboższe rodziny. Czasem zamiast czekolady pojawiały się w niej orzechy lub zrobione ze stopionego cukru swojskie „bombony”, ale każdy pierwszoklasista musiał tytę dostać. Wręczali mu ją rodzice lub chrzestni tuż przed pójściem do szkoły lub zaraz po przyjściu.
100 lat na Śląsku
Tradycja ta przetrwała do dziś, tyty są teraz bardziej kolorowe, wnętrza bogatsze niż kiedyś, ale ich działanie jest dokładnie takie samo jak przed 100 laty – sprawiają ogromną radość obdarowanym, pozwalając na przyjemne przejście z beztroskiego dzieciństwa w świat szkolnych obowiązków.
Wszystkim tegorocznym pierwszoklasistom życzymy bogatej tyty i samych szóstek w szkole!
Zachęcamy Was do przesyłania swoich fotografii z tamtego okresu lub zdjęć swoich pociech z rogami obfitości. Ślijcie na adres: redakcja@silesiadzieci.pl.