Przyszłe mamy handlują pozytywnymi testami ciążowymi

czwartek 21 listopada 2013
  • Coraz więcej jest w internecie ofert pozytywnych testów ciążowych (fot. Zwager/Wikipedia)
    Coraz więcej jest w internecie ofert pozytywnych testów ciążowych (fot. Zwager/Wikipedia)
Już za 15 zł można kupić w internecie test ciążowy, wykonany przez kobietę, która spodziewa się dziecka i nabrać swojego partnera, że zostanie ojcem. Taką informację przeczytałam ostatnio w jednej z gazet. Trudno mi było uwierzyć, że to nie są sporadyczne przypadki.

Znalezienie ogłoszeń zajęło mi jednak tylko chwilę. Bez trudu trafiłam na nie m.in. w serwisach allegro.pl, tablica.pl i lento.pl. Ceny testów, wykonanych przez ciężarne tuż przed wysyłką, sięgają nawet ponad 20 zł. Panie, które je oferują, zapewniają o dyskrecji i zastrzegają, że nie interesuje je, w jakim celu klientka wykorzysta zakup. Jedna z ogłoszeniodawczyń, z którą udało mi się skontaktować, słyszała jednak o kilku motywach. Według niej, panie chcą sprawdzić, jak ich partner zachowa się w kryzysowej sytuacji, a nawet wymóc na nim deklaracje co do przyszłości związku. Inne klientki, po prostu, pragną zrobić chłopakowi czy mężowi żart. Wszystkie te powody, moim zdaniem, świadczą o tym, że w związku niedojrzałą stroną jest nie tylko mężczyzna, którego uczucia i zamiary kobieta musi weryfikować w tak niecodzienny sposób, ale przede wszystkim ona sama. Jak można wiarygodność drugiej osoby sprawdzać własnym, tak misternie zaplanowanym, kłamstwem? I czy facet, który stanie na wysokości zadania, obiecując być dobrym ojcem, nie straci zaufania do partnerki, gdy okaże się, że ta go oszukała? Jak widać, nie wszyscy się z tym zgadzają, a popyt na pozytywne testy jest tak duży, że ich produkcją zajęły się nawet profesjonalne firmy. Od testów, robionych w toalecie przez dorabiające na wyprawkę dla własnego dziecka ciężarne, różnią się one nie tylko ceną (45 zł za sztukę). Przede wszystkim można je zrobić samej, nawet w obecności nieufnego partnera i mieć pewność, że w okienku pojawią się dwie kreski. Poza tym, jak zapewniają sprzedawcy, „firmowe” testy są higieniczne, bo „niezalane czyimś mocznikiem”. Nawet jednak ich sterylność nie sprawi, że czyste stanie się działanie pań, które wykorzystują je przeciw swoim mężczyznom. Wiem, że „łapanie chłopa na dziecko” jest stare, jak świat, ale metoda, tak czy siak, wydaje mi się dość kiepska.

A Wy byłybyście gotowe nabrać swojego faceta w ten sposób, choćby dla żartu? Uważacie, że ciężarne, które handlują testami, są nie w porządku, a może tylko znalazły dobry sposób na zarobek?

Kategoria: Felietony