Co powiedział noworodek? Co napisał niemowlak?

poniedziałek 9 grudnia 2013
  • „Dziecięce poznawanie świata. Mowa i jej rozumienie” to świetna książka dla obecnych i przyszłych rodziców (fot. magda)
    „Dziecięce poznawanie świata. Mowa i jej rozumienie” to świetna książka dla obecnych i przyszłych rodziców (fot. magda)
Jak wspomagać dziecko w nauce mówienia? Jaki wpływ na opanowanie tej umiejętności ma karmienie piersią, a jaki telewizja? Jak pomóc dzieciom z wadami wymowy, a jak dyslektykom? Na te pytania odpowiada książka „Dziecięce poznawanie świata. Mowa i jej rozumienie”.

Książka pod redakcją Liliany Madelskiej z Uniwersytetu Wiedeńskiego i Justyny Wojciechowskiej z Akademii Techniczno Humanistycznej w Bielsku-Białej ukazała się niedawno nakładem Wydawnictwa Naukowego ATH. Jest lekturą zarówno dla osób, które spodziewają się dziecka, jak i rodziców przedszkolaków i uczniów. Mowa bowiem, jak piszą w jednym z rozdziałów Ewa Emich-Widera i Beata Kazek „nie jest osiągnięciem stałym - dojrzewa, wzrasta z człowiekiem, zmienia się wraz z nim w ścisłej zależności od oddziaływań środowiskowych, rozwoju psychofizycznego i emocjonalnego”.

Z książki rodzice dowiedzą się, że nie tyle powinni mówić do dziecka od pierwszych dni jego życia, co z nim „rozmawiać”, dając mu szansę na odpowiedź, nawet, jeśli będzie nią tylko zwykłe głużenie. Tylko tak zachęcą je do stania się partnerem w dialogu. Do błędów, które mogą zniechęcić malucha do komunikowania się, zalicza się zalewanie go potokiem słów, przerywanie mu w pół zdania czy wyśmiewanie tego, co mówi.

Podobnie, jak poważnie warto traktować pierwsze wypowiedzi dzieci, tak samo należy podejść do ich pierwszych „zapisków”, czyli „bazgrotów”. „Często zastanawiamy się, czy rysowane przez dziecko kreski lub kółka mogą mieć jakieś znaczenie ekspresyjne, czy są tylko wynikiem przypadkowego poruszania ręką. Takie enigmatyczne formy stają się niczym listy, których nie potrafimy rozszyfrować” - pisze Jolanta Grębowiec-Baffoni. I przytacza teorię, że w owalach, od których rysowania dzieci zaczynają zwykle przygodę z kredkami, zakodowane są wspomnienia z życia płodowego, gdy dziecko było otoczone obłym kształtem łona matki. Grębowiec-Baffoni podkreśla, że pierwsze rysunki są formą zaakcentowania własnego istnienia: „Pozostawiłem ślad, a więc jestem, istnieję, to ja!”. Dla malucha rysowanie nie jest zresztą jedynie czynnością graficzną, ale także okazją do łączenia twórczości wizualnej z dźwiękową, poprzez stukanie kredką o papier lub szuranie o niego grafitem.

W książce sporo miejsca poświęcono dysfunkcjom w rozwoju mowy i pisma u dzieci. Omawiane są zarówno proste wady wymowy, które może powodować rezygnacja z karmienia piersią, a leczy się je dzięki współpracy logopedy i ortodonty, jak i trudniejsze przypadki, dotyczące dzieci z wadami słuchu, rozszczepem podniebienia czy uszkodzeniem mózgu. Można poczytać także o dysleksji i dowiedzieć się, że choć dziecko powinno mieć jak najczęstszy kontakt z językiem, najlepsze jest żywe słowo, wypowiadane przez mamę i tatę. Telewizja, czy nawet specjalne programy komputerowe do terapii logopedycznej, nie zastąpią bezpośredniego kontaktu z człowiekiem.

Kategoria: Recenzje książek