Kultowe dalmatyńczyki w nowej odsłonie
Sięgając po „101 dalmatyńczyków” od wydawnictwa Mamania nie wiedziałam czego się spodziewać. Choć nowe wcielenie Cruelli zachwycało, to zastanawiałam się, co jeszcze można powiedzieć w temacie wielkiego porwania szczeniaków. Byłam przekonana, że wytwórnia Disney’a wyczerpała temat.
W trakcie czytania zastanowiło mnie imię mamy szczeniaków - Missis. Potem takich rozdźwięków pojawiło się jeszcze kilka, więc szybko sprawdziłam czym są spowodowane. Jakie było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że „101 dalmatyńczyków” to książka brytyjskiej autorki Dodie Smith (teraz koniecznie muszę przeczytać tę powieść), którą Disney jedynie zaadaptował! Gdy rozwiałam wszystkie swoje wątpliwości mogłam zachwycać się książką w pełni, a jest czym.
Na uwagę zasługują, przede wszystkim, wesołe i pełne kolorów ilustracje Stevena Lentona (stali czytelnicy być może pamiętają jego książkę o walecznej księżniczce Juli). Szczeniaki jeszcze nigdy nie były tak słodkie, a Cruella tak efektowna! Krótki tekst jest świetnie rozplanowany, co sprawia, że rozkładówki są bardzo dynamiczne i nawet układ liter bierze udział w budowaniu napięcia. Dodatkowo, błyszczące elementy na okładce i kredowy papier wewnątrz sprawiają, że książka jest wyjątkowo atrakcyjna.
Tę adaptację polecamy wszystkim fanom przygód 101 szczeniaków oraz przedszkolakom, bo właśnie w takiej kategorii wiekowej umieszcza ją wydawnictwo. Słusznie, bo jej przeczytanie na głos zajmuje kilkanaście minut, świetnie się ją ogląda i może być zachętą do sięgnięcia w przyszłości po pełną wersję niezwykłej przygody.
W tej recenzji nie wspomniałam nic o fabule - myślę, że to zbędne. Rodzice pamiętający łaciate psiaki z dziecięcych lat, po prostu muszą zajrzeć do tej książki i zapoznać z tą kultową historią swoje maluchy. „101 dalmatyńczyków” w nowej odsłonie naprawdę potrafi zachwycić.