Orgazm na chłopca, mleko na dziewczynkę
W internecie aż roi się od stron, blogów i forów poświęconych planowaniu płci. Najdłuższy wątek na ten temat, na jednym z forów parentingowych liczy ponad 66 tys. postów i wciąż jest uzupełniany. Internautki dyskutują o najbardziej wiarygodnych testach owulacyjnych, które precyzyjnie potrafią wskazać moment jajeczkowania. To ważne, bo stosunek przed owulacją zwiększa ponoć prawdopodobieństwo na poczęcie córki (plemniki X żyją dłużej), zaś ten w dniu owulacji lub tuż po niej daje duże szanse na syna (plemniki Y są szybsze).
Dieta i irygacje sokiem z limonki
Przyszłe mamy już na kwartał przed rozpoczęciem starań zmieniają dietę. Ta bogata w wapń i magnez sprzyjać ma dziewczynkom, zaś w sód i potas - chłopcom. Najbardziej zdeterminowane panie sięgają po żele intymne i robią irygacje (np. z soku limonki), które mają zmienić PH pochwy na przyjaźniejsze plemnikom X lub Y (PH sprawdza się specjalnymi paskami albo miernikiem z elektrodą). Dodatkowo przyszłe mamy namawiają partnerów do miłości w określonych pozycjach, wydłużających/skracających drogę plemników do celu, co ma pomóc osiągnąć go tym wytrzymalszym/szybszym. Panie pragnące córek powstrzymują się też od orgazmów.
Zamiast Kasi - Kacperek
Nie mam nic przeciwko próbie delikatnego wpłynięcia na naturę, zwłaszcza, gdy marzenie o córeczce lub synku jest naprawdę silne. Uważam jednak, że do takich eksperymentów należy podchodzić z przymrużeniem oka. Zbyt rygorystyczne trzymanie się wytycznych danej metody (co zdaje się robić część internautek) może prowadzić do rozczarowań. No bo jak to: przez pół roku piłam znienawidzone mleko, a z mężem kochałam się tylko w ściśle wyznaczone dni, a tu zamiast Kasi mam Kacperka? Pamiętajmy, metody planowania płci, choć niektóre popierane bywają autorytetem lekarzy (np. słynnego dr. Shettlesa), nie gwarantują stuprocentowej skuteczności. Pozwólmy zatem życiu, by zrobiło nam niespodziankę.