Gadżet powie, jak czuje się dziecko, gdy ryczy jak osioł
Niektóre są tak dziwaczne, że zastanawiam się, czy ktoś naprawdę ich używa. Np. pas muzyczny, który ciężarna zakłada na brzuch, by dziecko mogło słuchać ulubionych utworów. O tym, że muzyka klasyczna dobrze wpływa na płód spekuluje się nie od dziś, ale żeby fundować nienarodzonemu maluchowi odtwarzacz za 150 zł? W podobnej cenie można kupić detektor tętna płodu. Niektóre interneutki polecają go sobie, ale większość przestrzega, że aparatura nie jest tak czuła, jak KTG w gabinecie lekarskim, więc używając jej można przysporzyć sobie niepotrzebnych stresów. Podobne zdanie matki mają o detektorze ruchów dziecka.
Wydatek stu kilkudziesięciu złotych to zakup testu na płeć oczekiwanego dziecka. Choć lekarze są w stanie określić ją w drugim trymestrze (w wyjątkowych przypadkach pod koniec pierwszego), testy, działające podobnie do ciążowych, obiecują dać odpowiedź już od szóstego tygodnia od poczęcia.
Nie mniejszą zagadką niż płeć oczekiwanego dziecka bywa jego nastrój, gdy już jest na świecie. Wart 150 zł analizator płaczu obiecuje ją rozwikłać, migotając jednym z pięciu kolorów, zależnie od tego, czy dziecko jest głodne, znudzone, rozdrażnione, śpiące czy zestresowane. Miałam okazję obejrzeć test urządzenia w telewizji. Prowadzący program udowodnił, że gadżet nie odróżnia płaczu dziecka od ryku osła, więc prawdopodobieństwo, że wyłapie różnicę między łkaniem ze zmęczenia lub głodu jest niewielkie.
Moją uwagę przykuł też kosz na zużyte pieluszki z zabezpieczeniami niczym do przechowywania odpadów radioaktywnych. Hermetyczne zamknięcie chroniące przed wydostawaniem się przykrego zapachu, system indywidualnego pakowania pieluch, blokada, uniemożliwiająca dziecku otwarcie tej tykającej bomby biologicznej - to wszystko można mieć, w zależności od modelu, od kilkudziesięciu do 200 zł.
Zastanawiam się jednak, czy warto? Wyprawka dla dziecka jest droga, dlatego przed zakupem kolejnego gadżetu zastanówmy się, czy faktycznie nam się przyda.
A Waszym zdaniem, jakie gadżety są przydatne, a jakich nie warto kupować?