Mama staje się duszą towarzystwa
To fakt, że narodziny dziecka kładą kres spontanicznym wypadom do pubu, bo nie zawsze łatwo o wieczorną opiekę dla malca. Z małym współlokatorem ciężko też zorganizować imprezę w domu, by głośne rozmowy nie budziły go ze snu. Problemem bywa nieraz nawet popołudniowe spotkanie przy kawie, gdy maluch akurat marudzi i domaga się uwagi. Jednak, paradoksalnie, nigdy w tak krótkim czasie nie nawiązałam tylu nowych znajomości, co przez trzy i pół miesiąca, które upłynęły od narodzin mojego syna.
Na moim osiedlu mieszkam już dziesięć lat, ale do tej pory znałam właściwie tylko najbliższych sąsiadów i to raczej powierzchownie. Nasze kontakty ograniczały się do „dzień dobry” i czasem krótkiej rozmowy o pogodzie, albo przepalonej żarówce w korytarzu. Dziecko ma jednak przedziwną właściwość prowokowania ludzi do serdeczności.
Zauważyłam, że gdy tylko, wychodząc z wózkiem, napotykam któregoś z sąsiadów, ten od razu czuje się zobligowany, by zapytać o dziecko: jak ma na imię, jak się chowa, czy ma apetyt. Przy okazji wtrąci kilka słów o własnym potomstwie, nawet, jeśli jest już ono dorosłe. Po chwili okazuje się, że gadamy jak starzy znajomi. Spotkałam się też z mnóstwem drobnych, życzliwych gestów: jedna z sąsiadek przyniosła mi kurteczkę po swoim wnuku, inna, widząc, że muszę znieść wózek do piwnicy, zaproponowała, że popilnuje czekającego na mnie w foteliku samochodowym syna. W osiedlowym sklepie często jestem przepuszczana w kolejce przez innych klientów i znam coraz więcej mam, spacerujących z wózkami. Spodziewam się, że w miarę, jak syn będzie rósł, ja będę zawierać coraz więcej znajomości - na placu zabaw, w żłobku, w przedszkolu. Tak, jak jedna z moich nowych „wózkowych” koleżanek, z którą codziennie przechadzam się po osiedlu i która po drodze wita się niemal z każdą napotkaną przez nas młodą kobietą. To mamy kolegów jej starszego syna: ze szkoły, z podwórka, z treningów karate. Zamiast w pubach spotykają się podczas kinderbali, szkolnych wycieczek, na osiedlowej ławce, albo, po prostu, w domu na herbacie.