U stóp góry ognia

poniedziałek 28 maja 2018
  • Opowieści Szymona to ciekawa alternatywa dla popularnych książek podróżniczych pisanych przez dzieci (fot. Ewelina Zielińska/SilesiaDzieci.pl)
    Opowieści Szymona to ciekawa alternatywa dla popularnych książek podróżniczych pisanych przez dzieci (fot. Ewelina Zielińska/SilesiaDzieci.pl)
  • Specyficzny język i nietypowe ilustracje nadają książce lekkiego, nieco blogowego charakteru (fot. Ewelina Zielińska/SilesiaDzieci.pl)
    Specyficzny język i nietypowe ilustracje nadają książce lekkiego, nieco blogowego charakteru (fot. Ewelina Zielińska/SilesiaDzieci.pl)
  • W książce poznajemy całą rodzinę Szymona, z którą pokonujemy kolejne kilometry podróży (fot. Ewelina Zielińska/SilesiaDzieci.pl)
    W książce poznajemy całą rodzinę Szymona, z którą pokonujemy kolejne kilometry podróży (fot. Ewelina Zielińska/SilesiaDzieci.pl)
  • Szymon często skupia się na szczegółach, co ubarwia opowieść, a jednocześnie pokazuje w jaki sposób dzieci postrzegają otaczający świat (fot. Ewelina Zielińska/SilesiaDzieci.pl)
    Szymon często skupia się na szczegółach, co ubarwia opowieść, a jednocześnie pokazuje w jaki sposób dzieci postrzegają otaczający świat (fot. Ewelina Zielińska/SilesiaDzieci.pl)
Szymon Radzimierski zdobywa coraz większą popularność. Nic dziwnego - jego druga książka podróżnicza zabiera czytelników do serca Etiopii, a tam jest jeszcze bardziej ekstremalnie i egzotycznie, niż na Borneo!
„Etiopia. U stóp góry ognia” to pełen tytuł najnowszej odsłony „Dziennika Łowcy Przygód”. Choć napis na okładce głosi „wstęp tylko do lat 18”, to jestem pewna, że wielu rodziców złamało ten zakaz, by sprawdzić, co takiego jest w książkach Szymona, że dzieciaki nie potrafią się od nich oderwać. Naprawdę, nie przesadzam. Jego książki są dość grube, a mój dziewięciolatek przeczytał obie z ogromną fascynacją. Później przeczytałam je sama i przestałam się temu dziwić.
 
Wyprawa bez lukru 
 
Po pierwsze, szlak został już przetarty przez Nelę, która jest podróżującą ulubienicą ogromnej rzeszy dzieciaków. Nic dziwnego, że pojawił się chłopiec-podróżnik, który prezentuje trochę inne spojrzenie na świat. Choć książka ta wcale nie jest dedykowana chłopcom, to jednak chłopięcy autor gwarantuje niesamowitą ilość zawadiackiego humoru. Młodym czytelnikom podoba się też to, że Szymon pisze ich językiem. Nie zabraknie tu słów, których nie nazwiemy literackimi, ale za to są szczere i sprawiają, że całość ma blogowy, nieformalny charakter. Czujemy się jak w trakcie przyjacielskiej rozmowy, gdzie nikt nie krzywi się na słowa: „muza”, „mega” czy „lokalsi”.
 
Diabeł tkwi w szczegółach
 
Wiele uwagi autor poświęca rzeczom pozornie błahym, mało ważnym ciekawostkom - ale to właśnie one sprawiają, że historia jest prawdziwa. Nic dziwnego, że chłopak nudzi się w kościele- muzeum i dużo bardziej interesuje go szumny rynek lub podróż łódką. Gdy czegoś nie wie lub nie rozumie, pyta lokalnego przewodnika. Jednak świat potrafi być tak zaskakujący, że chłopiec mimo poznania odpowiedzi, wciąż potrafi się dziwić i nie rozumieć niektórych tradycji czy zachowań. To kolejna cenna cecha książki - autor nie sili się na bycie ekspertem. Wielu rzeczy nie wie i nie wstydzi się tego, bo to dziennik z podróży, a nie encyklopedia. Właśnie dzięki temu wszystkiemu „Dziennik Łowcy Przygód” pozwala czytelnikowi przeżyć prawdziwą przygodę.
 
Wyprawa do serca Afryki
 
Dzięki niezliczonej ilości zdjęć, zabawnych komiksów i angażującej, emocjonującej narracji, spędzimy kilka godzin w samym sercu afrykańskiego kraju i zaprzyjaźnimy się z rodziną Radzimierskich na dobre. Choć Szymon ma tylko 10 lat, to jest podróżnikiem uważnym i pełnym szacunku dla innych kultur, a my możemy dołączyć do jego ekipy wpisując na początku książki swoje imię. Sama z przyjemnością przeczytałam tę książkę i czekamy z Olkiem na kolejne relacje z jego wypraw.
Kategoria: Recenzje książek